poniedziałek, 24 listopada 2014

Stracona twarz „Frondy”

Obiektywizm jest jedną z najważniejszych cech dziennikarza. Człowiek jest jednak tylko człowiekiem i nie znajdzie się raczej dziennikarza bez poglądów. Na brak obiektywizmu w polskich środkach społecznego przekazu narzekały w ostatnich latach dynamicznie rozwijające się media prawicowe.
Kryzys ukraiński pokazał jednak, że potrafią być one nie mniej zakłamane niż tak krytykowany przez nie mainstream. 

Jak wobec tego myślący krytycznie odbiorca będzie mógł im ufać w innych kwestiach?

Festiwal hipokryzji

Sprawa ukraińska jest dla Polski istotna. Jedni będą uważać ją za kluczową, inni nie, jedni będą popierać Janukowycza, inni Jaceniuka czy Poroszenkę. Zróżnicowanie w sympatiach mediów też jest czymś naturalnym. Nie ma co oszukiwać się, że właściciele nie wymuszają profilu redakcji.
Wątpliwe jest z etycznego punktu widzenia już obrzucanie inaczej myślących epitetami, wśród których „ruski agent” jest najłagodniejsze. Języka Dawida Wildsteina, zastępcy redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” Tomasza Sakiewicza, jaki prezentuje na swoim profilu na facebooku i choćby w artykule „Dzienniki placowe” (kwartalnik Fronda nr 70) lepiej czytelnikom zaoszczędzić. Gwiazda medialnej prawicy mówi tym sama o swojej kulturze.
Ciekawa jest opinia Wildsteina na temat protestów ulicznych, wygłoszona po ubiegłorocznym Marszu Niepodległości, niecały miesiąc przed rozpoczęciem kijowskiego Majdanu: „(..) nie oznacza, że możemy bezkrytycznie patrzeć na organizacje po drugiej stronie politycznego spektrum, które będą obecne w Marszu Niepodległości, bo wśród ich członków w dalszym ciągu obserwujemy przejawy agresywnego nacjonalizmu, ksenofobii, rasizmu i antysemityzmu. Jesteśmy przeciwnikami tych, których sprowadzi na ulice chęć protestu przeciwko „drugiej stronie”. Pojawią się tam wyłącznie po to, aby zademonstrować swoją obecnością przeciwko obecności ideowych oponentów. Święto 11 listopada stanowi dla nich wyłącznie pretekst. Mamy świadomość, że dla wielu uliczne demonstracje i kontrdemonstracje mają smak przygody i sportu. Jest to bardzo niebezpieczny sport, bo zdominowany przez ekstremistów. A ekstremiści – paradoksalne – pracują na korzyść swoich przeciwników. Zwiększają ich liczbę. Nakręcają swoimi działaniami spiralę konfliktu. Jest to spirala nienawiści. (…)”.
Protesty w Kijowie, brutalnie atakowano funkcjonariuszy (kopanie leżących nie było niczym wyjątkowym), podpalano ich koktajlami Mołotowa, a około 20 zabito, to była zaś w jego narracji rzeź niewiniątek. W połączeniu z hasłami i flagami banderowskimi to w przeciwieństwie do polskiego Marszu Niepodległości z hasłami Bóg, Honor, Ojczyzna, dla wicenaczelnego „Gazety Polskiej” żaden ekstremizm. Ale powie ktoś – takie czasy, takie media, taki język najlepiej się sprzedaje. Jednak już wyrażając się o rzezi wołyńskiej, Wildstein Junior używa już jedynie eufemistycznego określenia „tragedia”, by przypadkiem braci Ukraińców nie urazić „Gazeta Polska” była też krytycznie nastawiona do produkcji filmu o Wołyniu, co miało być według niej działaniem na korzyść Rosji.

Przemilczane fakty

Wszystko to jednak nie jest najgorsze. Co prawda nie licząc portalu kresy.pl, kilku portali już bardziej opinii niż informacji związanych z opcją endecką czy narodowej opcji rzeczywiście prorosyjskiej skupionej wokół „Myśli Polskiej”, w relacjonowaniu wydarzeń ukraińskich media od prawa do lewa przedstawiały taki sam obraz stosując bardzo podobną retorykę, to jednak w kłamstwach i manipulacji prawa strona prześcignęła tu tak krytykowane przez siebie środowisko „Gazety Wyborczej”.
Doskonale widać to teraz, przy okazji ujawnienia wyników śledztwa dziennikarzy jednej z największych i najczęściej cytowanych agencji prasowych na świecie – Routersa, poświęconego lutowym wydarzeniom na Majdanie. Wynika z niego całkiem inny obraz wydarzeń niż ten, którymi karmiły nas polskie środki masowego przekazu. To nie milicja, a demonstranci według Routersa mieli pierwsi otworzyć ogień. Główny oskarżony, były dowódca Berkutu 38-letni Dmitrij Sadownik, miał dać rozkaz strzelania jedynie „w celu ochrony życia i zdrowia funkcjonariuszy” dopiero po tym, gdy wśród milicjantów pojawiły się pierwsze ofiary użycia broni palnej przez demonstrantów. Sadownik zaginął ostatnio w niewyjaśnionych okolicznościach. Zniknęła też broń, z której miano strzelać do protestujących i kule, od których zginęli. Jeden z głównych oskarżonych o rzekomą masakrę demonstrantów funkcjonariusz Berkutu 6 lat temu stracił rękę.
Ukraiński uczony, dr Iwan Kaczanowski z uniwersytetu w kanadyjskiej Ottawie opublikował zaś raport, minuta po minucie analizując wydarzenia na Majdanie na podstawie podsłuchów rozmów funkcjonariuszy Berkutu i Alfy, komunikatów spikera z majdanowej sceny, a także wyników sekcji zwłok ofiar i relacji BBC. Wynik jego badań, pokazuje, że śmiertelne strzały padały od strony Majdanu, a wszystkie ofiary były zabite z broni myśliwskiej, nieużywanej przez służby bezpieczeństwa.
Wszystko to współgra z pojawiającymi się zaraz po tragicznych wydarzeniach filmami, gdzie na ul. Instytuckiej padają bojownicy, których od sektora zajmowanego przez siły rządowe odgradzał gruby mur i widoczne są ślady po kulach, które nie mogły lecieć od strony sił milicji i wojska.
W naszych głównych jak i „niezależnych” mediach próżno jednak znaleźć o tym jakiekolwiek informacje. Nie ma najmniejszej refleksji, że może o najcięższe zbrodnie oskarżało się niewinnych. Za to mamy jak choćby na wp.pl informacje, że na Majdanie zginęło kilkaset osób (gdy oficjalne dane mówią o najwyżej 110). Powtarzana jest za to opinia amerykańskiego miliardera pochodzenia żydowsko-węgierskiego, jednego z największych na świecie spekulantów walutowych George’a Sorosa, że za zabójstwami stał osobiście Putin. Nota bene Soros, twórca i sponsor wielu przedsięwzięć promujących tzw. „społeczeństwo otwarte” podejrzewany jest o inspirowanie wielu „kolorowych” rewolucji.

Upadek

Psuje to obraz masakry bezbronnych ludzi, serwowany przez media od prawa do lewa, w największym stopniu przez mieniące się jako niezależne. Elementarna zasada rzetelności i uczciwości dziennikarskiej nakazuje poinformować o faktach nawet niewygodnych dla stanowiska redakcji, które jednak mogą zmienić całkowicie postrzeganie danego wydarzenia czy osoby. U jedynych obrońców Polski jednak cisza.
Obok przemilczania, próbuje się też ogłupić odbiorcę cynicznymi, prymitywnymi kłamstwami. Tak więc wg Przemysława Grajewskiego vel Żurawskiego i Dawida Wildsteina prezydent Poroszenko, który publicznie ogłaszał, że „jest dumny z flagi Ukrainy, gdyż walczyli pod nią żołnierze UPA” i weteranom tej zbrodniczej formacji chce nadać uprawnienia kombatanckie, który zlikwidował Dzień Obrońcy Ojczyzny, obchodzony w rocznicę powstania Armii Czerwonej i ustanowił nowe święto narodowe w rocznicę powstania UPA – 14 października, kiedy odbywają się duże manifestacje wychwalające tę zbrodniczą organizację, do tradycji banderowskiej nie nawiązuje w najmniejszym stopniu. Honoruje zaś tym… Matkę Boską.
Prof. Jadwiga Staniszkis, dotychczas wykazująca się jakimś krytycyzmem wobec popieranej przez siebie opcji oświadczyła zaś niedawno, że zachowanie Ukraińców, takie jak Poroszenki „nie ma większego znaczenia. Nie trzeba o tym mówić. Trzeba im po prostu pomagać. Wysyłać hełmy i kamizelki kuloodporne”. Nie wiadomo czy śmiać się czy płakać.
Jak miał powiedzieć Hegel, jeśli rzeczywistość nie opasuje do faktów tym gorzej dla rzeczywistości. „Gazeta Polska” nadal ma swoich wiernych fanów, ale jej sprzedaż gwałtownie spada. Kłamstwo powtarzane 100 razy wg Goebbelsa miało stać się prawdą. Niby stało się nią, ale jedynie na 12 lat rządów w Niemczech nazistów. Goebbels nie znał bowiem chyba polskiego przysłowia, że kłamstwo ma krótkie nóżki.
Smutne w tym wszystkim jest to, że tracąca wiarygodność „Fronda” czy „Gazeta Polska”, najbardziej proukraińskie z proukraińskich nie będą już wiarygodne nawet, jeśli będą pisać prawdę [No i ch... z nimi - admin]. Jeśli bowiem wprowadzało się w błąd w kwestii ukraińskiej, jaką mamy gwarancję, że tak samo nie będzie np. w kwestii Smoleńska (co tym bardziej prawdopodobne przy niespotykanej rusofobii tego środowiska) czy krytyki rządów PO? Co najgorsze, ten brak rzetelności może powodować, że postronny obserwator będzie być może podobną miarą mierzyć inne media o profilu prawicowym. Sytuacja ta na rękę będzie tym wszystkim, których rzeczywiste przewinienia media, które straciły twarz ujawnią.
Damian Zakrzewski – przewodnik w Państwowym Muzeum na Majdanku, doktorant historii na KUL, absolwent dziennikarstwa i komunikacji społecznej i historii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, członek redakcji portalu mysl24.pl i współpracownik kwartalnika Myśl.pl, publikował min. w „Newsweeku”, „Dzienniku Wschodnim” i lubelskiej edycji „Niedzieli”.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Lenin wciąż żywy.


W okresie PRL-u jak ktoś, choćby nawet pijak, źle spoglądną na pomnik wodza rewolucji, czy zrobił ruch zamaszysty ręką w jego kierunku oznaczający pogardę lub lekceważenie, a co gorsza w pijanym amoku pomylił mu się cokół pomnika z publiczną toaletą czekały go poważne konsekwencje. W jego najbliższej przestrzeni znajdowali się po chwili ludzie, którzy odsłaniając klapę od płaszcza, marynarki lub koszuli zabierali takiego delikwenta w smutne miejsce. W którym to miejscu osoba ta dostawała od państwa socjalistycznego czyli opiekuńczego dodatkową opiekę w postaci najlżejszej: aresztu; w trochę gorszej: dodatkową ścieżki zdrowia; i najgorszej: przysłowiowego wąchania kwiatków dwa metry od ich korzeni.
Wodza rewolucji można było tylko bezapelacyjnie czcić. Składać przed nim przysięgę, aby dostać lepszy przydział mieszkania, albo przynajmniej dostać je szybciej. Takich przykładów można mnożyć.

W dzisiejszej Polsce chociaż obalono pomniki Lenina, a cokoły na których on stał, stoją puste albo zostały zniszczone, to w ich miejsce postawiono nowe monumenty nowego Lenina.
Dzisiejszy Lenin to wódz teraźniejszej rewolucji seksualnej i moralnej jaka przetacza się przez naszą ojczyznę, a jej front idzie z zachodu.
Obecnie, miejsce bezpieki zajęły rzesze "smutnych panów" z wypranymi mózgami ustawionymi na nowe sygnały wyzwalające działanie. Te sygnały są przypisane do teczki z nazwą: brak tolerancji i antysemityzm.
W dzisiejszej Polsce według wytycznych nowej "Moskwy" (czyli centrali komunizmu i degrengolady społeczeństwa) a jest nią Bruksela, Waszyngton oraz Jerozolima- główne miasta zarządzające tak zwana zachodnią cywilizacją- nie można krytykować pedałów o przepraszam znowu się zagalopowałem  homoseksualistów (chyba, że te słowo też już jest niedozwolone) i reszty sodomitów. Obok zboczeńców i wykolejeńców nie można także powiedzieć złego słowa na temat żydów.

Więc wzorem zachodu i jego "wspaniałej" cywilizacji wolnego słowa i pluralizmu do Polski zakrada cię coraz szerzej praktyka ujawniająca się miedzy innymi w pozbawieniu prawa do wykonywania pracy, w pozbawieniu prawa do wychowania własnych dzieci, albo nawet odebraniu praw obywatelskich itp. człowieka, który choć na chwile źle popatrzył na ten nowy pomnik Lenina uosabiający całą tą zgniliznę cywilizacji sodomskiej i żydowskiej.

Więc Lenin wciąż żywy.

Rafael F. Hass

sobota, 15 listopada 2014

Artyści księcia ciemności

Coraz więcej muzyków, aktorów i twórców chwali się zawarciem paktu z szatanem, wskazując to jako sposób na sukces. A w ich dziełach coraz częściej można znaleźć treści gloryfikujące „księcia ciemności”. Reklamę artystom-satanistom chętnie robią najważniejsze media.

 

Sprzedałam duszę diabłu – wyznała w jednym z telewizyjnych wywiadów Kate Perry – amerykańska wokalistka znana m.in. z takich przebojów jak Hot&Cold. Ta 29-letnia dziś córka pastora swoją karierę zaczynała w kościelnym chórze. Potem została piosenkarką, której przeboje sprzedawały się coraz lepiej. Jak jednak przyznała w telewizyjnym wywiadzie, prawdziwe sukcesy zaczęła odnosić, kiedy zaprzedała się Szatanowi. Nagrodą była wielka popularność. Perry (dziś należy do najsławniejszych gwiazd piosenki) w ciągu kilku lat zdecydowanie zmieniła poglądy. Przyznała się bowiem do apostazji oraz zaczęła popierać idee niezgodne z nauką Kościoła katolickiego (np. popierając ruchy lesbijek i homoseksualistów). W sierpniu 2010, zaproszona do programu telewizyjnego poświęconego show-biznesowi, Perry została zapytana przez młodą dziewczynę o to, w jaki sposób odnieść sukces. - Radzę ci sprzedać diabłu duszę dla zyskania większej mocy – odpowiedziała Perry. W 2012 roku artystka otrzymała nagrodę Mono Cornuto, wręczaną przez wytwórnię Vevo dla wykonawcy piosenki cieszącej się w internecie największą popularnością. Trofeum to rzeźba przedstawiająca dłoń zaciśniętą w pięść, z wyprostowanymi palcami wskazującym i małym. Takim gestem posługiwał się Anton LaVey – twórca kościoła satanistycznego i autor „Biblii Szatana”. Jego słynny gest miał być znakiem rozpoznawczym dla okultystów i oznaczał podporządkowanie diabłu.


Jeden z najgłośniejszych przebojów Katy Perry nosi tytuł „ET”. Perry śpiewa tam swoistą odę do szatana: Jesteś taki hipnotyzujący, czy możesz być diabłem, czy możesz być aniołem, twój dotyk magnetyzujący, czuje jak się obracam, opuszcza moje promienne ciało, one mówią: bój się, nie jesteś taki sam, futurystyczny kochanek, masz inne DNA, nie zrozumieją ciebie (…) pocałuj mnie proszę, zaraź mnie swoją miłością, wypełnij mnie swoją trucizną, weź mnie weź mnie, chcę być twoją ofiarą. W innej piosence słychać taki fragment: Tak, byłam w ciemnościach, upadłam ciężko, z otwartym sercem (…) jak mogłam tak źle odczytać gwiazdy (…) urodziłam się ponownie, pewnie w jamie lwa.

             

 

Sponsorowani przez szatana

 

W Stanach Zjednoczonych istnieje oficjalny Kościół Iluminatów. Iluminaci to tajne bractwo, które powstało w 1776 roku po to, aby przeciwstawić się wpływom jezuitów, a potem wpływom całego Kościoła. Iluminaci („niosący światło”) mają za swojego patrona Lucyfera. Służą mu, zwalczając Kościół i chrześcijaństwo. Na ich oficjalnej stronie internetowej znaleźć można nazwiska twórców i artystów, którzy związani są z tą sektą. Oficjalnie są przez iluminatów określani jako „sponsorowani przez szatana”. Na długiej liście nazwisk są też muzycy, m.in. właśnie Katy Perry. Obok niej, wymieniani są również inni, bardzo znani wokaliści m.in. Justin Bieber, Rihanna, Lady GaGa oraz najbardziej sławna – Luise Ciccione używająca pseudonimu „Madonna”. 55-letnia dziś piosenkarka od wielu lat słynie z obrażania katolików i z licznych bluźnierstw. W internecie znaleźć można filmy nagrane podczas jej koncertów, pokazujące jak piosenkarka oddaje cześć diabłu. Obok artystów ubranych w maski, znajduje się wielki ekran pokazujący krzyż. W kulminacyjnym momencie wspinają się nań postacie demonów, które łamią krucyfiks.


Na liście „sponsorowanych” Kościoła Iluminatów znajduje się również Beyonce – piosenkarka znana z tego, że podczas zaprzysiężenia Baraka Obamy na drugą kadencję wykonała hymn USA z playbacku. Beyonce i jej partner – raper Jay-Z również obnoszą się publicznie z symbolami okultystycznymi. Dla przykładu: Beyonce została sfotografowana przez fanów, gdy układała ręce w kształt róg diabła. Przykładem może być zdjęcie Jay-Z paradującego w koszulce z wizerunkiem Baphometa lub z zawierającej „oko Horusa” – jeden z głównych symboli okultyzmu.

           

„Popularniejsi niż Jezus”

 

Do paktu z szatanem często odwoływał się John Lennon – twórca i lider legendarnego zespołu The Beatles. Jak twierdzi John Niezgoda – jego biograf, autor książki „Proroctwo Lennona”, piosenkarz zawarł pakt z diabłem w grudniu 1960 roku. Lennon został zastrzelony 20 lat później przez Marka Chapmana, który podczas przesłuchań stwierdził, że popełniając zbrodnię był pod wpływem demonów. Jak twierdził, to one kazały mu zabić Lennona, aby diabeł mógł mieć jego duszę. W wywiadzie udzielonym Barbarze Walters, Chapman przyznał się, że został satanistą w 1977 roku, trzy lata przed morderstwem piosenkarza.

 

Jak pisze John Niezgoda, Lennon od lat fascynował się magią i okultyzmem. Widać to zresztą w jego piosenkach. Słynna ballada „Imagine” zaczyna się od słów: Wyobraź sobie, że nie ma nieba. Z kolei w „Ballad of John and Yoko” słowo „Chrystus” używane jest jako przekleństwo. Nie jest to jedyne bluźnierstwo Lennona. W 1966 roku w wywiadzie dla Evening Standard Lennon mówił: Chrześcijaństwo minie. Skurczy się i zaniknie. Mam rację i jestem o tym przekonany. Jesteśmy dzisiaj popularniejsi od Jezusa. Nie wiem co pierwsze minie – rock&roll czy chrześcijaństwo. Jezus był w porządku, ale jego uczniowie byli tępi i przeciętni. Według mnie to oni wszystko zniszczyli. Jak przyznaje Niezgoda, jego fascynacja muzyką Beatlesów nie jest w stanie zmienić faktu, że nad zespołem wisi jakaś „mroczna tajemnica”.

 

Aktorzy z piekła rodem

 

Oddawanie czci diabłu nie jest zjawiskiem popularnym jedynie w muzyce. We wrześniu 2011 roku na festiwalu filmowym w Tokyo, popularny amerykański aktor Brad Pitt przyznał się, niby ironicznie, że zawarł pakt z szatanem. Żona Brada Pitta – Angelina Jolie – w nowym filmie „Wanted” promuje lucyferyczne przesłanie. Sporą popularność przysporzyły Angelinie Jolie zdjęcie, na których widać wytatuowany na jej biodrach krzyż i obok bluźniercze napisy.


Ciekawy jest również przypadek Toma Cruise’a – jednego z najbardziej popularnych dziś aktorów Hollywood. Cruise jest najbardziej znanym na świecie członkiem Kościoła Scjentologicznego powiązanego z Kościołem Iluminatów. Iluminatami są również Denzel Washington, Samuel Jackson i Leonardo di Caprio.


Jak się więc okazuje, wyznawcy szatana odgrywają ważną rolę w świecie filmu. Do iluminatów należy James Cameron – jeden z najważniejszych reżyserów w Hollywood, twórca filmu „Titanic”. Inny znany film Camerona – „Avatar” – opowiada o życiu w roku 2154 na Pandorze – księżycu fikcyjnego gazowego olbrzyma. Pandora jest podobna do ziemi pod wieloma względami: ma ziemską atmosferę, wody i kontynenty. Na Pandorze mieszkają istoty nazywające się Na’vi, których DNA krzyżuje się z ludźmi i tworzy w ten sposób awatary. Film zawiera przekaz podprogowy, wywołujący w podświadomości odbiorcy dążenie do tego, aby znaleźć się na Pandorze i rozpocząć tam nowe życie. Już w styczniu 2010 roku amerykańskie media podały, że około tysiąc widzów, którzy obejrzeli film, próbowało popełnić samobójstwo, licząc iż przeniosą się do nowego świata tak samo wyglądającego jak Pandora. 12 stycznia 2010 roku Radio Zet informowało: ‘Nie mogę znieść myśli, że nigdy nie będę żył jak Na’vi’ – napisał na forum fanów ‘Avatara’, niejaki Elequin. ‘Od kiedy obejrzałem film jestem w depresji’ – zwierzył się Mike. ‘Myślałem nawet o samobójstwie z nadzieją, że odrodzę się w świecie podobnym do Pandory, gdzie wszystko będzie tak samo piękne’. Pastor Marc Discroll – bloger portalu Cristianity Today, napisał: ‘To najbardziej satanistyczny i demoniczny film, jaki miałem okazję obejrzeć.’

 

Równie dużo splendoru wykreowały mass media wobec cyklu „Harry Potter” – z pozoru bajki dla dzieci opowiadającej o przygodach młodego człowieka w czarodziejskiej krainie. W czwartym tomie tej sagi można przeczytać opisy satanistycznych rytuałów, m.in. rytualne obcinanie ręki, ofiarę z krwi Harry’ego, obrzęd wcielania zła. Katolicki publicysta Robert Tekieli tak pisał o tym filmie: W klasycznych bajkach i baśniach czarnoksiężnicy i czarownice są jednoznacznie postaciami zła a bohater uwalnia się spod ich wpływu doskonaląc swe męstwo, odwagę, współczucie. Rozwija się duchowo. W książkach Rowling czarownicy są pozytywnymi postaciami. (…) W klasycznych bajkach i baśniach zło i przemoc istniały. Ale były odrzucane i przezwyciężane. Tu są środowiskiem bohatera. Obrazem świata. (…) Harry Potter wbrew zręcznie prokurowanym pozorom nie walczy ze złem. Jest jego częścią. Walczy z zagrażającymi mu wysłannikami zła nieetycznymi metodami. Często kłamie, jest egoistą, nie odczuwa w związku z tym wyrzutów sumienia. Nigdy nie jest karany za przekroczenie reguł panujących w szkole. Lektura tych książek pozbawia małego czytelnika umiejętności rozróżniania dobra i zła (…). Książki Joanny Rowling nie są beztroską rozrywką, ale groźną lekturą infekującą umysły i serca młodych czytelników (…). Postuluję usunięcie „Harry Pottera” ze spisu szkolnych lektur uzupełniających. Takie apele, jakkolwiek słuszne, rzadko kiedy trafiają na podatny grunt i spotykają się z właściwą reakcją.

 


Leszek Szymowski

Link: http://www.pch24.pl/artysci-ksiecia-ciemnosci,32131,i.html

Farmaceutyczny kartel atakuje aktora broniącego dzieci przed szczepionkami z toksyczną rtęcią

Aktor Rob Schneider jest najnowszą ofiarą w wojnie przeciwko wolności słowa, rozwścieczeni szczepionkowi lobbyści przyczynili się do usunięcia Schneidera z kampanii reklamowej ubezpieczeniowego giganta State Farm. 

Korporacja ubezpieczeniowa już kilka lat wcześniej napominała Schneider aby przestał publicznie budzić obawy co do bezpieczeństwa szczepionek.
Amerykański aktor, scenarzysta i producent Rob Schneider, z pochodzenia jest pół-żydem, jego ojcem jest żydowski makler, a matką katoliczka z Filipin. Schneider grał w wielu kultowych filmach m.in.:
  • Człowiek demolka (1993)
  • Sędzia Dredd (1995)
  • Nagi peryskop (1996)
  • Boski żigolo (1999, także scenariusz)
  • Gorąca laska (2002, także scenariusz)
  • 50 pierwszych randek (2004)
  • W 80 dni dookoła świata (2004)
  • Boski Żigolo w Europie (2005)
  • American Virgin (2009)
  • Duże dzieci (2010)
Według magazynu „The Wrap” , akcja przeciwko Schneiderowi rozpoczęła się po tym jak samozwańczy „opiekunowie dzieci” postanowili opublikować film na YouTube, Facebooku i Twitterze , w komentarzach prosząc o usunięcie Schneidera ze spotu reklamowego.
Akcja przeciwko Schneiderowi szybko przeniosła się również do mediów zagranicznych, o krytykowaniu szczepionek przez aktora informował, także brytyjski dziennik Daily Mail. Poniżej artykuł z Daily Mail wraz z filmem wideo nakłaniającym do bojkotowania aktora:
http://www.dailymail.co.uk/news/article-2768304/Insurance-commercial-featuring-Rob-Schneider-pulled-TV-rotation-comedians-opposition-child-vaccinations.html
Jeżeli kwestionujesz odgórne ustalenia koncernów farmaceutycznych i agencji rządowych, to nie jesteś godzien pracować w USA. Małe i duże sługusy farmaceutycznych koncernów, w tym wielu blogerów, przyczyniło się do wydania przez State Farm oświadczenia. w którym koncern zaakceptował żądania usunięcia Schneidera.

„Reklama [z Schneiderem] nieumyślnie została wykorzystana jako platforma do dyskusji na temat niezwiązany z naszymi produktami i świadczonymi przez nas usługami. Staramy się aktualnie o usunięcie reklamy” – powiedział Phil Supple, dyrektor State Farm od spraw publicznych (PR).

W odniesieniu do ostatnich wydarzeń Schneider wydał oświadczenie, w którym podkreślił znaczenie informacji ujawnionych przez dr Williama Thompsona z amerykańskiego Centrum Kontroli Chorób i Prewencji (CDC), który przyznał się do spreparowania danych na temat bezpieczeństwa szczepionek MMR:
http://www.naturalnews.com/046630_CDC_whistleblower_public_confession_Dr_William_Thompson.html



Rob sprzeciwia się wprowadzonemu w Kalifornii prawu do obowiązkowego szczepienia dzieci, porównuje je do Nazizmu.
Schneider również wyraził sprzeciw wobec kontynuacji zawirowań zachodzących na Bliskim Wschodzie, koncentrując się na rzekomej agresji Izraela wobec Palestyńczyków mieszkających w Strefie Gazy.

„Jesteśmy wszyscy świadomi kampanii przymusu, która przeczesuje kraj w poszukiwaniu jakiejkolwiek oznak sprzeciwu … Teraz widzimy powstanie powiązanego zjawiska, obiegowej Brygady Egzekwującej, która przeszukuje kraj w celu wykrycia , każdego znaku niezależnej myśli, która zaprzecza temu co zostało uznane za nienaganną dogmatyczną prawdę.” – Dr.med. Dan Phillips, w wywiadzie dla LewRockwell.com.

Wolność słowa nie jest już tolerowana w poprawnej politycznie kulturze amerykańskiej.

 Film pd linkiem :https://www.youtube.com/watch?v=CvdsSfqNDu4


Michał KK
Źródła:
http://www.naturalnews.com/047546_vaccine_mafia_rob_schneider_toxic_mercury.htm
http://nsnbc.me/2014/09/24/hollywood-actor-targeted-raising-concerns-vaccine-safety-efficacy/
http://pl.wikipedia.org/wiki/Rob_Schneider
http://wolna-polska.pl
http://marucha.wordpress.com/2014/11/15/farmaceutyczny-kartel-atakuje-aktora-broniacego-dzieci-przed-szczepionkami-z-toksyczna-rtecia/

piątek, 14 listopada 2014

Igrzyska śmierci

Zapożyczyłem tytuł z filmu, ale nie o filmie mam zamiar napisać.

Polacy są poddawani typowym igrzyskom śmierci. Gra ta jednak oprócz przetrwania ma dodatkowy element rozgrywki lub jak kto woli etapu przygotowania do końcowego meczu. Tym elementem jest dobór broni lub przedmiotów, które będą wykorzystywane do powolnego eliminowania Polaków.
Straszne dawać skazańcowi sznur do skręcenia, na którym sam będzie później wisieć. Tylko, że ta praktyka od bez mała 25 lat w Polsce jest zasadą, albo śmiem twierdzić, że może być za niedługo prawem.
Tymi igrzyskami śmierci jest życie w Polsce po wyborach czy to do samorządów czy parlamentu albo na prezydenta. A element wyboru narzędzia kaźni to sam proces wyborów polityków.
Nie mam zamiaru przytaczać tutaj typowej kiełbasy wyborczej, w której to politycy prześcigają się w tym jacy są przychylni rodzinie, zdrowiu, praworządności, wartościom chrześcijańskim, jak to kochają Kościół katolicki i lud wierzący albo jak pomagają pokrzywdzonym i ubogim.  Dużo można wymieniać tych wspaniałości.
To jest tylko teoria, a ja przejdę do praktyki.

Praktyka jest taka, że Polak pracuje do 67 roku życia  przy marnej wizji jakiejkolwiek emerytury.
Są podpisywane przez prezydenta ustawy o GMO, które mają jeden cel zniszczyć zdrowie ludzi. I spowodować większą zachorowalności na choroby nowotworowe, upośledzenie narządów rozrodczych i centralnego układu nerwowego.
Szczepienia, które są obowiązkowe pod groźbą sądu i pozbawienia praw rodzicielskich w swej zawartości posiadają ciężkie metale i związki chemiczne. Atakują one poprawne działanie narządów, a także powodują osłabienie funkcji mózgu w najgorszych wypadku bardzo poważne schorzenia neurologiczne jak np. autyzm, padaczka itp.

(nie dawałem wszystkich części ponieważ jak ktoś będzie chciał oglądnąć całość to na pewno je znajdzie)

Szczepionki mają za zadanie osłabić układ immunologiczny nowo narodzonego człowieka, aby w dalszym rozwoju jego organizm nie miał możliwości na wystarczającym poziome zapewnić sobie ochrony przed wirusami. Naturalną odporność niszczy się szczepionkami i zastępuje się ją sztucznym wytworem laboratoriów firm farmaceutycznych. Ta sztuczna ochrona działa tylko przez określony czas. Aby ją podtrzymać człowiek musi się ponownie zaszczepić, tym samym dodając do swego organizmu nową porcje trucizny i metalów jak np. rtęć czy aluminium. Koncerny farmaceutyczne zarabiają na szczepionkach więc w mediach i u lekarzy nie uświadczysz się prawdy, a jak jednak któryś lekarz wyrwie się z tego matriksa najczęściej jest wykreślany z "palestry" medyków.  Zaś NFZ dawno przestało być Narodowym funduszem zdrowia, teraz bardziej do niego pasuje nazwa Narodowa Fabryka Zmarłych z kolejkami jak nie po parę miesięcy to po parę lat czekania na wizytę u specjalisty. Okradanie Polaków z ich składek zdrowotnych i permanentne wmawianie, że nie ma pieniędzy na fundusz. A od czasu do czasu przemycanie informacji, że najlepiej byłoby zlikwidować NFZ i służbę zdrowia przekształcić w prywatną. Przy dużym bezrobociu, niskich płacach, które nie starczają już do samodzielnej egzystencji, na taki luksus stać by było niewielką grupkę wybranych. A resztę narodu została by skutecznie wyeliminowana. I do tego dążą każde partie w tym grajdołku zwanym Polską. A nowy naród, który ma tutaj widocznie zamieszkać, uznał że lepiej nie tracić bomb jak traci je w Palestynie, wystarczy powoli wyniszczyć tych Polaków bezwzględnym i zabójczym prawem. 
 Jest to ludobójstwo!

Ale za bardzo odbiegłem od tematu więc trzeba wrócić z tej wycieczki.

Następnym narzędziem samozagłady, którego Polacy wybierają to poprawność polityczna, a jej spektrum możliwości jest wielkie.
1)  Jednym z wachlarza jej możliwościowi jest, a raczej są żydzi. 
Żyd może zabić, okraść, zgwałcić i zdemolować kłamiąc przy tym jak z nut, ale nazwanie go mordercą, złodziejem, gwałcicielem, wandalem i kłamcą jest oznaką antysemityzmu. Polin= tam gdzie legnę /spocznę w języku jidysz oznacza także Polskę. Parę dni temu uraczono nas w telewizji maratonem filmów i wywiadów o tym jak żydom w Polsce było wspaniale i jak my Polacy ich nienawidziliśmy i prześladowali. A także dowiedzieliśmy się, że Polska to Polin bynajmniej nie jako tłumaczenie tego słowa na język Polski.
W skrócie przedstawiono nam oficjalnie naszych panów oraz siedzibę gdzie Polacy- naród tubylczy w Polsce ups przepraszam już w Polinie mogą oddawać niepohamowany hołd swoim panom. Czyli może już nie dług obowiązkowe odwiedziny w muzeum żydów polskich Polin. Polacy będą tam maszerować jak muzułmanie do mekki.    
2) Następny wyjątek z tego wachlarza to wszelaki rodzaj zboczenia. 
Pedały, transseksualiści, biseksualiści, zoofile, pedofile panoszą się w rządach w Unii EuroPEJSkiej. Nie można skrytykować tych dewiacji bo jesteś nietolerancyjny. Tylko, że sama krytyka zakłada dozę tolerancji do osoby krytykującej. Wszech-pozwoleństwo na szerzenie tych dewiacji zabija dusze i moralność ludzką. Szkolenie do takich zboczonych postaw już od przedszkola. Pod przykrywką walki z pedofilami nauka przedszkolaków jak mają zadowolić osoby o skłonnościach pedofilskich, jak mogą stać się pedałami lub trans doprowadzi i doprowadza do upadku narodu. W efekcie końcowym dostanie się wyludnienie. A choroby jak HIV, AIDS, które rozprzestrzeniają się w tych środowiskach będą na porządku dziennym. Na dodatek upadek gospodarczy kraju, bo mało kto będzie mógł podjąć jakąkolwiek prace. A za upadkiem gospodarki upadek wszystkich świadczeń socjalnych czy systemu wypłacania emerytur.
3) Następną poprawnością polityczną jest pochwała aborcji czyli zabijania nienarodzonych dzieci. 
Jest to pozwolenie na rozbuchanie seksualne społeczeństw, seksu bez zobowiązań itd. Dodatkowo dochodzi do tego zabawa zarodkami i traktowanie dzieci jako dobra, które można kupić w supermarkecie przez wybór dogodnych funkcji dla kupującego, a jeszcze z gwarancją i w razie nieoczekiwanych komplikacji możliwości zwrotu lub usunięcia niechcianego towaru. Takie postępowanie wzmaga znieczulice i podmiotowe traktowanie innego człowieka.
Więc dorośli podejmujący decyzje o in vitro traktują życie jak zabawkę. Ale dziecko to nie zabawka to nie lalka, która jak się znudzi to można rzucić w kąt i o niej zapomnieć. Różowe wyobrażenia o tym jak się jest rodzicem i jak wspaniale mieć dziecko szybko przemijają kiedy przychodzi obowiązek zaopiekowania się małym człowiekiem. Niejednokrotnie musi się wstawać w środku nocy, niejednokrotnie noc jest nie przespana. Trzeba zrezygnować ze swojego "ja" i trzeba być dla kogoś, dla innego człowieka. Czy osoby, które poświęciły istnienie innych nienarodzonych, aby ulżyć swojemu kaprysowi mienia dziecka, aby ulżyć swojemu egocentryzmowi, bo dobrze być ojcem czy matką w oczach sąsiada albo znajomych, są wstanie pójść na wyrzeczenia? Niejednokrotnie okazuje się że nie. I młody człowiek jak ta zabawka jest oddawany do domów dziecka. A w telewizji i gazecie uświadczy się tylko ckliwe i rozczulające historie o tym jak przyszli "rodzice' dziecka z in-vitro są mili, czuli i kochający tylko jakoś akurat Kościół Katolicki ich nienawidzi.
4) Kolejnym prezentem wyciągniętym z worka poprawności politycznej jest niekończąca się pochwała dla zachodu i Stanów zjednoczonych Ameryki.
Ile kroć słychać jak to Polska i Europa nie istniałaby gdyby nie USA. Jak to USA wyzwoliły Europę z rąk nazistów. Jak to USA pokonało zły blok komunistyczny i oswobodziła środkowo wschodnią Europę i tym podobne bzdury.
To właśnie przez pokrętne finansowanie nazistów przez rządy amerykańskie i banki żydowskie zaistniała taka tragedia na naszym kontynencie jak II wojna światowa. Wywołana przez USA tylko po to, aby ten kraj wszedł w odpowiednim momencie na arenę walk w Europie, pomógł pokonać wroga którego sam stworzył i tym samym mógł przejąć gospodarkę w zachodniej Europie i podporządkować ją sobie.Takie operacje USA wykonuje do dnia dzisiejszego.
A nam ogłaszają święto wręcz narodowe w dniu przyjechania jakiegokolwiek prezydenta USA (człowieka, który na swoim sumieniu ma morderstwa na niewinnych ludziach i niszczenie niepodporządkowanych mu krajów, a grzechy jego sięgają nieba i wołają o pomstę do Boga)  do Polski. I trzeba słuchać dziennikarzy, którzy ze łzami w oczach i już ochrypłym głosie po osiągnięciu granicy podniecenia wymawiają sentencje, że są wniebowzięci bo czekali od 25 lat na to kiedy prezydent Stanów Zjednoczonych powie po Polsku "dzień dobry".
No....mentalność niewolnika.

(napisy włączyć prze automatycznego tłumacza)

Patrząc jednak na wybory od strony kwestii wiary.
"Oddajcie Bogu co Boskie, a cesarzowi co cesarskie"
Tylko kim czy czym jest cesarz?
Czy to człowiek, który ma na głowie koronę?
Cofnijmy się o paręset lat wstecz. Król był władcą narodu, ale także jego sługą a sługa był poddanym króla, a także królem dla władcy.
Suweren miał dbać o swych poddanych i nie wyrządzać im krzywdy. Poddany zaś musiał dbać o władcę i nie wyrządzać mu krzywdy. To tak jakby każdy był królem i sługą zarazem.
W systemie demokratycznym tym cesarzem jest kto?
Premier? Prezydent? Marszałek? Posłowie i senatorzy? Czy naród?
W idealnej demokracji tym suwerenem jest naród, więc jako sługa odnoszący się do praw Bożych mam za zadanie nie szkodzić narodowi i miejscu w którym żyję.
Czy idąc na wybory i wybierając posłów, senatorów, prezydentów czy premierów, ludzi którzy później przekładają swoją prywatę nad obowiązek i mianują się królami, nie służąc narodowi tylko swojemu portfelowi niszcząc przy tym poddanych naprawdę wykonuję to polecenie "co cesarskie cesarzowi"?
"Żaden naród nie może się tuczyć krzywdą niewolników".
Idąc na wybory stawiając krzyżyk jako suweren daje pozwolenie na to, aby politycy bardziej się potępiali ciągnąc za sobą całe społeczeństwo w tym przypadku Polskie (tak jest w tej chwili).
(przykład tutaj)
Kiedy dane mi będzie stanąć twarzą w twarz z Bogiem, co Jemu mam powiedzieć: 
"Byłem wierny tobie Panie i przyłożyłem swoją rękę, aby inny poszli w potępienie. Aby Ciebie obrażono i lżono Ci." 
Tak mam odpowiedzieć? Przecież "przeklęta taka wierność, która sprzeniewierza się Bogu" (św. Teresa z Avilli). Nie chciałbym usłyszeć w odpowiedzi: "złym byłeś sługą i przewrotnym."
Ja jako suweren i sługa mam obowiązek ciągnąć ludzi do Boga, a nie pozwalać, aby sami siebie krzywdzili lub ktoś ich krzywdził.  
W systemie demokratycznym mój głos jest słabo słyszalny, bo jak mówił Arystoteles: "demokracja to rządy hien nad osłami" więc głównie słychać ryk osłów.
W takiej sytuacji na moim sądzie przed Bogiem  powiedziałbym: "przynajmniej nie przyłożyłem ręki do ich potępienia" może Bóg zrozumiałby.

Powracając do obecnego stanu polityki państwa Polskiego i przyglądając się poczynaniom partii, które mam do wyboru. To:
PO, działa na rzecz Niemiec, rozkrada i niszczy wszystko co Polskie. Rozwalniania patriotyzm czekoladowymi orłami i kotylionami. Tym samy wpajając, że postawa pro Polska to tylko zabawa. Wynikiem tego jest, że ludzie wstydzą się Polski i nie wiedzą jak mają ją bronić i w ogóle czy mają ją bronić i gdzie, ponieważ są przyzwyczajani do beznadziejnych imprez niby patriotycznych, które w swej głębi są wybitnie antypolskie.
Szeroko pojęta lewica w tym Nowa Prawica Janusza Korwina Mikkego. Tak niech nikogo JKM nie zwiedzie, on jest odłamem lewicy. Chociaż jest przeciwny zboczeniom to popiera rozkradanie i zubożanie Polski oraz masową śmierć Polaków gorzej usytuowanych finansowo. A o lewicy, która popiera wszystko co zboczone i złe nie ma sensu pisać, wiadomo jaka jest.
Albo PSL, który jest kurtyzaną i puści się z każdym byle być u władzy.
Co do partii PIS, nie mam zamiaru umierać w wojnie z Rosją, tylko dlatego, że Kaczyński Jarosław wykonuje polecenia Waszyngtonu i jeszcze do wpędzenia Polaków w tą tragedie pcha go chęć zemsty za swojego żałosnego brata bliźniaka, który zginą w wypadku (nie zamachu) samolotowym. Ten marny i zły prezydent konus w swym wielkim patriotyzmie do narodu ... "wybranego" podporządkował armie Polską pod zachcianki Izraela i dał żydom wieczną gwarancje uległości naszych wojaków oraz podległość rządzących dla interesów żydów. A także podpisał traktat pozbawiający Polski niepodległości.


PIS nie dość, że wykorzystuje Boga i wiarę, aby jak po drabinie dostać się do stołków rządu to jeszcze dodatkowo powołuje się na zdrajcę, sprzedawczyka i agenta niemiecko-austryjackiegowęgierskiego czyli J.Piłsudskiego. Który to dla zapewnienia Niemcom bezpiecznych tyłów w ich walce z Francją miał za zadanie rozpętać powstanie z Rosją na terenach Polski pod rozbiorami. Niemcy nawet nie kwapili się dać Polsce niepodległość. Mieli nadzieje, że Piłsudski wykona zleconą mu robotę i wykrwawi wszystkich Polaków w morderczej wojnie, a Niemcy dzięki naszej ofierze zawładną całą Europą.
Plan się nie powiódł, Niemcy przegrali I wś, a Piłsudski został zainstalowany w już niepodległej Polsce (niepodległej bo R. Dmowski skutecznie niepodległość wywalczył od władz Rosji). Swoimi rządami Piłsudski odpłacił Rosji za niepodległość Polski pomagając bolszewikom w jej zniszczeniu. Zaś Polskę wybitnie przygotował na to, aby poniosła sromotną klęskę w wojnie z Niemcami zaczętej w 1939 roku. 


Podobieństwo między tym, co robił Piłsudski, a tym, co robi Kaczyński jest uderzające. Kaczyński także nawołuje do wojny z Rosją i dąży pod sztandary banderowców, aby wykrzykiwać: "sława ukrainie! Herojom sława". Hasło to, było ostanie co usłyszeli Polacy, mieszkający na Wołyniu i w dużej części Małopolski, przed zabiciem ich przez ukraińców.  Ale pan pierwszy patriota i katolik w Polsce J. Kaczyński w swej wielkiej miłości do Polski woli uhonorować bardziej katów narodu Polskiego niźli ofiary. I pchać Polaków na rzeź w wojnie z Rosją tylko po to, aby Ameryka i zachód uzyskał swój cel czyli hegemonie nad całym globem. A że Ameryką i zachodem rządzą żydzi, to właściwie hegemonie Izraela.

Podsumowując mamy trzy siły w sejmie i ogólnie w Polsce, które rządzą, są nimi:
PO, PIS, i lewica. czyli mamy analogicznie do wyboru:
1) śmierć przez nędze i prace do 67 roku życia w tym, że zaczynają być przecieki, aby wiek emerytalny podnieś do 75 roku życia (link). Oraz być przy tym permanentnym niewolnikiem Niemiec.
2) iść jako niewolnicy USA na wojnę z Rosją, aby nas zabiła i tym samym oczyściła teren na osadnictwo żydowskie.
3) być niewolnikiem wszystkich i tym samym umrzeć mentalnie i duchowo co także doprowadzi do wyeliminowania Polski.

Więc wybór jest prosty: śmierć, albo śmierć, albo śmierć.
Jak muszę brać jednak udział w tych igrzyskach, to mam na tyle godności, aby nie biegnąć z uśmiechem od ucha do ucha i ze sloganem, że wykonałem obowiązek względem państwa, do miejsca gdzie wybiorę sobie narzędzie kaźni, które później na mnie zastosują.


Admin (Rafael F. Hass)

środa, 12 listopada 2014

Marsz Niepodległości 2014 – relacja i fotoreportaż

Jak co roku, 11 listopada ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości. Do stolicy zjechały się dziesiątki tysięcy osób pragnących zamanifestować tego dnia swój patriotyzm i obywatelskie nieposłuszeństwo. 

Tradycyjnie nie obyło się bez „okołomarszowych” wydarzeń, które choć z uzasadnionych względów budzą wiele kontrowersji, w opinii naszej redakcji zostały potraktowane nazbyt „z góry” przez organizatorów oraz część uczestników. Zacznijmy jednak od początku…

Uczestnicy marszu docierali do stolicy od wczesnych godzin rannych. I choć przed południem centrum miasta wydawało się być raczej opustoszałe, wystarczyło zajrzeć w pierwszą lepszą ciemną uliczkę, by dostrzec licznie zgromadzone oddziały policji, które – jak się okazało – miały za zadanie nie dopuścić do udziału w marszu wielu zorganizowanych grup przyjezdnych. Spora część osób wychodząca z dworca kolejowego, czy wysiadająca z autokarów w okolicy miejsca zgromadzenia była spisywana i przeszukiwana przez policjantów. Jeśli przy którymś z legitymowanych policjanci znaleźli np. racę świetlną czy kominiarkę (których posiadanie ani zakładanie na demonstracjach nie jest zabronione), był on dowożony na komendę „w celu wyjaśnienia”. Bez różnicy, czy dana osoba została przewieziona na komisariat o godzinie 8, 11 czy 14 – żadna z nich nie zdołała wziąć udziału w Marszu Niepodległości, bowiem policjanci przetrzymali każdego co najmniej do godziny 18, a więc kiedy marsz dobiegał już końca. Nie znamy dokładnych statystyk, jednak nie zdziwiłoby nas, gdyby co najmniej połowa zatrzymanych 11 listopada osób to właśnie ludzie wywiezieni na komisariaty w celu przetrzymania ich na czas marszu.

Marsz rozpoczął się na kilka minut po godzinie 15, a otworzyły go przemówienia organizatorów z Ruchu Narodowego i zaproszonych gości. Przemawiali między innymi nacjonaliści z Francji (Renouveau français), Hiszpanii (Democracia Nacional), Węgier (Jobbik) oraz Włoch (Forza Nuova). Wystąpienia zagranicznych prelegentów zawierały sporo trafnych spostrzeżeń, wśród których nie zabrakło krytyki globalizmu i liberalizmu – a więc wątku, którego w polskim środowisku nacjonalistycznym jest wciąż za mało. Nacjonalistów z Europy było znacznie więcej, jednak przedstawiciele tylko czterech wymienionych narodów zabrali głos w przemowach do uczestników pochodu. Po przemówieniach nad zgromadzonymi zapłonęła niezliczona ilość rac, którym towarzyszyły powiewające biało-czerwone flagi i donośne okrzyki. Następnie, przy akompaniamencie puszczanej z samochodów narodowej muzyki marsz wyruszył ulicami stolicy, tym razem trasą różniącą się od tej znanej z poprzednich lat.

W tym roku trasa marszu wiodła na prawą stronę Wisły. Po raz pierwszy Marsz Niepodległości przeszedł przez Most Poniatowskiego, a organizatorzy tłumacząc swoją decyzję o zmianie trasy przypominali o wypadającej w tym roku 150. rocznicy urodzin Romana Dmowskiego, który narodził się i większość swojego życia spędził właśnie w tej części Warszawy.

Przed wejściem marszowej kolumny na most miały miejsce pierwsze wspomniane na początku relacji „okołomarszowe” wydarzenia. Zgromadzeni w tej okolicy policjanci zostali „obdarowani” butelkami, pirotechniką i kamieniami. Całość nie trwała jednak zbyt długo i po chwili uczestnicy marszu przekraczali Wisłę podążając w stronę Stadionu Narodowego, w którego okolicy miał zakończyć się pochód.

Po drugiej stronie mostu doszło do kolejnych zdarzeń, które jednak zasługują na negację – zostały bowiem wzniecone przez osoby mało odpowiedzialne, a ich finał mógł się skończyć nawet tragicznie za sprawą faktu, iż gdyby na moście doszło do paniki wśród uczestników to najprawdopodobniej nie obyłoby się bez mocno poturbowanych czy nawet stratowanych osób. Media podawały informację o ataku grupy zamaskowanych ludzi na czoło pochodu i – niestety – były to informacje prawdziwe. Na publikowanych w sieci zdjęciach z tego zajścia widać najprawdopodobniej młode osoby (przynajmniej tak sugeruje ich niezbyt rosła postura), które z sobie tylko znanych przyczyn nacierają na powołaną przez organizatorów „Straż Marszu Niepodległości”. Części ich garderoby mogą wskazywać na konotacje ze środowiskiem kibicowskim, w związku z czym właśnie to środowisko jako pierwsze mocno skrytykowało całe zajście.

W okolicach mieszczącego się za mostem Ronda Waszyngtona trwały natomiast poważniejsze starcia radykalnej części uczestników z policją. Oprócz „znanych” do tej pory atrybutów, takich jak kamienie czy petardy, w stronę policjantów poleciało również kilka tzw. koktajli Mołotowa, co podkreśla w pewien sposób znaczną radykalizację nastrojów i determinację u coraz większej części społeczeństwa. Oddziały prewencji wspierane były przez antyterrorystów oraz Żandarmerię Wojskową. W ruch poszła również „polewaczka”, którą policjanci bez uzasadnionej przyczyny skierowali na niezwiązaną ze starciami kolumnę Marszu Niepodległości. Policjanci operowali „polewaczką” tak nieudolnie, że zostały z niej potraktowane również okoliczne budynki – w kilku prywatnych mieszkaniach puszczany przez policję strumień wody wybił szyby w oknach (sic!).

Kiedy uczestnicy marszu zmierzali pod rozstawioną koło Stadionu Narodowego scenę, z której trwały już kończące marsz przemówienia organizatorów, tłum „zwykłych” ludzi (mamy tu na myśli m.in. osoby starsze, kobiety oraz ludzi absolutnie niezainteresowanych jakimikolwiek zamieszkami) został zaatakowany przez oddział policyjnej prewencji oraz wojskowych żandarmów, którzy na oślep pryskali gazem, bili pałkami oraz rzucali granaty ogłuszające. Spowodowało to popłoch, ale i zorganizowaną reakcję bardzo licznej grupy osób – atak „chuliganów” i „ekstremistów” na błoniach Stadionu Narodowego skutecznie przepędził agresywnych troglodytów w mundurach z powrotem na ulicę, a nie był to koniec „podziękowań”, jakie przygotowali dla funkcjonariuszy radykałowie w odpowiedzi na ich brutalne i nieuzasadnione działanie. Starcia na błoniach trwały około godziny i można je uznać za dobrze skoordynowane – policjanci zostali mocno zniechęceni do podejmowania kolejnych prób ataków na uczestników marszu.

Opisywane w powyższym akapicie obrazy odbywały się w tle dobrze słyszalnych ze sceny przemówień liderów i przedstawicieli Ruchu Narodowego. Wśród nich głos zabrał jeden z koordynatorów „Straży Marszu Niepodległości”, Adam Małecki, który tym razem postanowił jednak wystąpić w roli osoby zaangażowanej w ruch kibicowski. W mocno nieprzemyślany sposób określił on osoby biorące udział w starciach na błoniach Stadionu „hołotą”, „ćwierćmózgami” czy „kretynami”. W swoim przemówieniu Adam Małecki zrównał osoby, które faktycznie nie szukają na Marszu Niepodległości niczego poza zadymą z ludźmi, którzy swoim radykalnym działaniem – nie będzie przesadą jeśli to napiszemy – uratowali znaczny procent uczestników pochodu przed pacyfikacją. Wystąpienie to było o tyle kuriozalne, że odbywało się w asyście unoszącego się nad słuchaczami policyjnego gazu, polewanych z policyjnej „polewaczki” strumieni wody, a także wybuchających wojskowych granatów ogłuszających – jeden z nich został wrzucony pod samą scenę…

Nikt nie zaprzeczy problematycznemu faktowi istnienia grup, których nie interesuje idea Marszu Niepodległości ani sam marsz sensu stricto, relacje mediów głównego nurtu ograniczające się do ukazywania zdjęć z zamieszek wyrobiły u co poniektórych przekonanie, że to wydarzenie jest świetną okazją np. aby coś rozwalić. Nie godzimy się jednak na zrównywanie tej grupy z ludźmi, którzy w ostatnich latach (a także na tegorocznym marszu) stawiali czynny opór policyjnej agresji, jaka towarzyszy organizowanym marszom od 2011 roku.

Nikt nie oczekuje, że organizatorzy wypowiedzą się pozytywnie o ataku na policję (nawet jeśli miał on charakter defensywny), jednak powielanie języka polityków oraz głównych mediów jest nieuczciwe względem wielu osób, bez których Marsz Niepodległości nie byłby wydarzeniem o tak masowej skali (mamy tu na myśli, rzecz jasna, środowisko kibicowskie). Z tego miejsca pragniemy więc zaznaczyć, że redakcja Autonom.pl w pełni solidaryzuje się z osobami, które ryzykując swoje zdrowie oraz swoją wolność stanęły naprzeciw policyjnym bandytom, ratując tym samym wielu postronnych i bezbronnych ludzi biorących udział w tegorocznym marszu.

Powyższa relacja ma charakter subiektywny, a więc może miejscami wybiegać poza obiektywizm, który staramy się zazwyczaj zachować przy relacjonowaniu głośnych wydarzeń o charakterze patriotycznym i nacjonalistycznym. Oczy naszych redaktorów z pewnością nie widziały wszystkiego – opisaliśmy zatem tylko to, czego byliśmy świadkami i czego jesteśmy pewni.

Link:  Dziennik Gajowego Maruchy