Link: https://www.youtube.com/watch?v=-j11pARVJBs
Dziennik Młodego Katolika
niedziela, 30 listopada 2014
poniedziałek, 24 listopada 2014
Stracona twarz „Frondy”
poniedziałek, 17 listopada 2014
Lenin wciąż żywy.
Rafael F. Hass
sobota, 15 listopada 2014
Artyści księcia ciemności
Coraz więcej muzyków, aktorów i twórców chwali się zawarciem paktu z szatanem, wskazując to jako sposób na sukces. A w ich dziełach coraz częściej można znaleźć treści gloryfikujące „księcia ciemności”. Reklamę artystom-satanistom chętnie robią najważniejsze media.
Sprzedałam duszę diabłu – wyznała w jednym z telewizyjnych wywiadów Kate Perry – amerykańska wokalistka znana m.in. z takich przebojów jak Hot&Cold. Ta 29-letnia dziś córka pastora swoją karierę zaczynała w kościelnym chórze. Potem została piosenkarką, której przeboje sprzedawały się coraz lepiej. Jak jednak przyznała w telewizyjnym wywiadzie, prawdziwe sukcesy zaczęła odnosić, kiedy zaprzedała się Szatanowi. Nagrodą była wielka popularność. Perry (dziś należy do najsławniejszych gwiazd piosenki) w ciągu kilku lat zdecydowanie zmieniła poglądy. Przyznała się bowiem do apostazji oraz zaczęła popierać idee niezgodne z nauką Kościoła katolickiego (np. popierając ruchy lesbijek i homoseksualistów). W sierpniu 2010, zaproszona do programu telewizyjnego poświęconego show-biznesowi, Perry została zapytana przez młodą dziewczynę o to, w jaki sposób odnieść sukces. - Radzę ci sprzedać diabłu duszę dla zyskania większej mocy – odpowiedziała Perry. W 2012 roku artystka otrzymała nagrodę Mono Cornuto, wręczaną przez wytwórnię Vevo dla wykonawcy piosenki cieszącej się w internecie największą popularnością. Trofeum to rzeźba przedstawiająca dłoń zaciśniętą w pięść, z wyprostowanymi palcami wskazującym i małym. Takim gestem posługiwał się Anton LaVey – twórca kościoła satanistycznego i autor „Biblii Szatana”. Jego słynny gest miał być znakiem rozpoznawczym dla okultystów i oznaczał podporządkowanie diabłu.
Jeden z najgłośniejszych przebojów Katy Perry nosi tytuł „ET”. Perry śpiewa tam swoistą odę do szatana: Jesteś taki hipnotyzujący, czy możesz być diabłem, czy możesz być aniołem, twój dotyk magnetyzujący, czuje jak się obracam, opuszcza moje promienne ciało, one mówią: bój się, nie jesteś taki sam, futurystyczny kochanek, masz inne DNA, nie zrozumieją ciebie (…) pocałuj mnie proszę, zaraź mnie swoją miłością, wypełnij mnie swoją trucizną, weź mnie weź mnie, chcę być twoją ofiarą. W innej piosence słychać taki fragment: Tak, byłam w ciemnościach, upadłam ciężko, z otwartym sercem (…) jak mogłam tak źle odczytać gwiazdy (…) urodziłam się ponownie, pewnie w jamie lwa.
Sponsorowani przez szatana
W Stanach Zjednoczonych istnieje oficjalny Kościół Iluminatów. Iluminaci to tajne bractwo, które powstało w 1776 roku po to, aby przeciwstawić się wpływom jezuitów, a potem wpływom całego Kościoła. Iluminaci („niosący światło”) mają za swojego patrona Lucyfera. Służą mu, zwalczając Kościół i chrześcijaństwo. Na ich oficjalnej stronie internetowej znaleźć można nazwiska twórców i artystów, którzy związani są z tą sektą. Oficjalnie są przez iluminatów określani jako „sponsorowani przez szatana”. Na długiej liście nazwisk są też muzycy, m.in. właśnie Katy Perry. Obok niej, wymieniani są również inni, bardzo znani wokaliści m.in. Justin Bieber, Rihanna, Lady GaGa oraz najbardziej sławna – Luise Ciccione używająca pseudonimu „Madonna”. 55-letnia dziś piosenkarka od wielu lat słynie z obrażania katolików i z licznych bluźnierstw. W internecie znaleźć można filmy nagrane podczas jej koncertów, pokazujące jak piosenkarka oddaje cześć diabłu. Obok artystów ubranych w maski, znajduje się wielki ekran pokazujący krzyż. W kulminacyjnym momencie wspinają się nań postacie demonów, które łamią krucyfiks.
Na liście „sponsorowanych” Kościoła Iluminatów znajduje się również Beyonce – piosenkarka znana z tego, że podczas zaprzysiężenia Baraka Obamy na drugą kadencję wykonała hymn USA z playbacku. Beyonce i jej partner – raper Jay-Z również obnoszą się publicznie z symbolami okultystycznymi. Dla przykładu: Beyonce została sfotografowana przez fanów, gdy układała ręce w kształt róg diabła. Przykładem może być zdjęcie Jay-Z paradującego w koszulce z wizerunkiem Baphometa lub z zawierającej „oko Horusa” – jeden z głównych symboli okultyzmu.
„Popularniejsi niż Jezus”
Do paktu z szatanem często odwoływał się John Lennon – twórca i lider legendarnego zespołu The Beatles. Jak twierdzi John Niezgoda – jego biograf, autor książki „Proroctwo Lennona”, piosenkarz zawarł pakt z diabłem w grudniu 1960 roku. Lennon został zastrzelony 20 lat później przez Marka Chapmana, który podczas przesłuchań stwierdził, że popełniając zbrodnię był pod wpływem demonów. Jak twierdził, to one kazały mu zabić Lennona, aby diabeł mógł mieć jego duszę. W wywiadzie udzielonym Barbarze Walters, Chapman przyznał się, że został satanistą w 1977 roku, trzy lata przed morderstwem piosenkarza.
Jak pisze John Niezgoda, Lennon od lat fascynował się magią i okultyzmem. Widać to zresztą w jego piosenkach. Słynna ballada „Imagine” zaczyna się od słów: Wyobraź sobie, że nie ma nieba. Z kolei w „Ballad of John and Yoko” słowo „Chrystus” używane jest jako przekleństwo. Nie jest to jedyne bluźnierstwo Lennona. W 1966 roku w wywiadzie dla Evening Standard Lennon mówił: Chrześcijaństwo minie. Skurczy się i zaniknie. Mam rację i jestem o tym przekonany. Jesteśmy dzisiaj popularniejsi od Jezusa. Nie wiem co pierwsze minie – rock&roll czy chrześcijaństwo. Jezus był w porządku, ale jego uczniowie byli tępi i przeciętni. Według mnie to oni wszystko zniszczyli. Jak przyznaje Niezgoda, jego fascynacja muzyką Beatlesów nie jest w stanie zmienić faktu, że nad zespołem wisi jakaś „mroczna tajemnica”.
Aktorzy z piekła rodem
Oddawanie czci diabłu nie jest zjawiskiem popularnym jedynie w muzyce. We wrześniu 2011 roku na festiwalu filmowym w Tokyo, popularny amerykański aktor Brad Pitt przyznał się, niby ironicznie, że zawarł pakt z szatanem. Żona Brada Pitta – Angelina Jolie – w nowym filmie „Wanted” promuje lucyferyczne przesłanie. Sporą popularność przysporzyły Angelinie Jolie zdjęcie, na których widać wytatuowany na jej biodrach krzyż i obok bluźniercze napisy.
Ciekawy jest również przypadek Toma Cruise’a – jednego z najbardziej popularnych dziś aktorów Hollywood. Cruise jest najbardziej znanym na świecie członkiem Kościoła Scjentologicznego powiązanego z Kościołem Iluminatów. Iluminatami są również Denzel Washington, Samuel Jackson i Leonardo di Caprio.
Jak się więc okazuje, wyznawcy szatana odgrywają ważną rolę w świecie filmu. Do iluminatów należy James Cameron – jeden z najważniejszych reżyserów w Hollywood, twórca filmu „Titanic”. Inny znany film Camerona – „Avatar” – opowiada o życiu w roku 2154 na Pandorze – księżycu fikcyjnego gazowego olbrzyma. Pandora jest podobna do ziemi pod wieloma względami: ma ziemską atmosferę, wody i kontynenty. Na Pandorze mieszkają istoty nazywające się Na’vi, których DNA krzyżuje się z ludźmi i tworzy w ten sposób awatary. Film zawiera przekaz podprogowy, wywołujący w podświadomości odbiorcy dążenie do tego, aby znaleźć się na Pandorze i rozpocząć tam nowe życie. Już w styczniu 2010 roku amerykańskie media podały, że około tysiąc widzów, którzy obejrzeli film, próbowało popełnić samobójstwo, licząc iż przeniosą się do nowego świata tak samo wyglądającego jak Pandora. 12 stycznia 2010 roku Radio Zet informowało: ‘Nie mogę znieść myśli, że nigdy nie będę żył jak Na’vi’ – napisał na forum fanów ‘Avatara’, niejaki Elequin. ‘Od kiedy obejrzałem film jestem w depresji’ – zwierzył się Mike. ‘Myślałem nawet o samobójstwie z nadzieją, że odrodzę się w świecie podobnym do Pandory, gdzie wszystko będzie tak samo piękne’. Pastor Marc Discroll – bloger portalu Cristianity Today, napisał: ‘To najbardziej satanistyczny i demoniczny film, jaki miałem okazję obejrzeć.’
Równie dużo splendoru wykreowały mass media wobec cyklu „Harry Potter” – z pozoru bajki dla dzieci opowiadającej o przygodach młodego człowieka w czarodziejskiej krainie. W czwartym tomie tej sagi można przeczytać opisy satanistycznych rytuałów, m.in. rytualne obcinanie ręki, ofiarę z krwi Harry’ego, obrzęd wcielania zła. Katolicki publicysta Robert Tekieli tak pisał o tym filmie: W klasycznych bajkach i baśniach czarnoksiężnicy i czarownice są jednoznacznie postaciami zła a bohater uwalnia się spod ich wpływu doskonaląc swe męstwo, odwagę, współczucie. Rozwija się duchowo. W książkach Rowling czarownicy są pozytywnymi postaciami. (…) W klasycznych bajkach i baśniach zło i przemoc istniały. Ale były odrzucane i przezwyciężane. Tu są środowiskiem bohatera. Obrazem świata. (…) Harry Potter wbrew zręcznie prokurowanym pozorom nie walczy ze złem. Jest jego częścią. Walczy z zagrażającymi mu wysłannikami zła nieetycznymi metodami. Często kłamie, jest egoistą, nie odczuwa w związku z tym wyrzutów sumienia. Nigdy nie jest karany za przekroczenie reguł panujących w szkole. Lektura tych książek pozbawia małego czytelnika umiejętności rozróżniania dobra i zła (…). Książki Joanny Rowling nie są beztroską rozrywką, ale groźną lekturą infekującą umysły i serca młodych czytelników (…). Postuluję usunięcie „Harry Pottera” ze spisu szkolnych lektur uzupełniających. Takie apele, jakkolwiek słuszne, rzadko kiedy trafiają na podatny grunt i spotykają się z właściwą reakcją.
Leszek Szymowski
Farmaceutyczny kartel atakuje aktora broniącego dzieci przed szczepionkami z toksyczną rtęcią
Korporacja ubezpieczeniowa już kilka lat wcześniej napominała Schneider aby przestał publicznie budzić obawy co do bezpieczeństwa szczepionek.
Amerykański aktor, scenarzysta i producent Rob Schneider, z pochodzenia jest pół-żydem, jego ojcem jest żydowski makler, a matką katoliczka z Filipin. Schneider grał w wielu kultowych filmach m.in.:
- Człowiek demolka (1993)
- Sędzia Dredd (1995)
- Nagi peryskop (1996)
- Boski żigolo (1999, także scenariusz)
- Gorąca laska (2002, także scenariusz)
- 50 pierwszych randek (2004)
- W 80 dni dookoła świata (2004)
- Boski Żigolo w Europie (2005)
- American Virgin (2009)
- Duże dzieci (2010)
Akcja przeciwko Schneiderowi szybko przeniosła się również do mediów zagranicznych, o krytykowaniu szczepionek przez aktora informował, także brytyjski dziennik Daily Mail. Poniżej artykuł z Daily Mail wraz z filmem wideo nakłaniającym do bojkotowania aktora:
http://www.dailymail.co.uk/news/article-2768304/Insurance-commercial-featuring-Rob-Schneider-pulled-TV-rotation-comedians-opposition-child-vaccinations.html
Jeżeli kwestionujesz odgórne ustalenia koncernów farmaceutycznych i agencji rządowych, to nie jesteś godzien pracować w USA. Małe i duże sługusy farmaceutycznych koncernów, w tym wielu blogerów, przyczyniło się do wydania przez State Farm oświadczenia. w którym koncern zaakceptował żądania usunięcia Schneidera.
W odniesieniu do ostatnich wydarzeń Schneider wydał oświadczenie, w którym podkreślił znaczenie informacji ujawnionych przez dr Williama Thompsona z amerykańskiego Centrum Kontroli Chorób i Prewencji (CDC), który przyznał się do spreparowania danych na temat bezpieczeństwa szczepionek MMR:
http://www.naturalnews.com/046630_CDC_whistleblower_public_confession_Dr_William_Thompson.html
Schneider również wyraził sprzeciw wobec kontynuacji zawirowań zachodzących na Bliskim Wschodzie, koncentrując się na rzekomej agresji Izraela wobec Palestyńczyków mieszkających w Strefie Gazy.
Wolność słowa nie jest już tolerowana w poprawnej politycznie kulturze amerykańskiej.
Film pd linkiem :https://www.youtube.com/watch?v=CvdsSfqNDu4
Michał KK
Źródła:
http://www.naturalnews.com/047546_vaccine_mafia_rob_schneider_toxic_mercury.htm
http://nsnbc.me/2014/09/24/hollywood-actor-targeted-raising-concerns-vaccine-safety-efficacy/
http://pl.wikipedia.org/wiki/Rob_Schneider
http://wolna-polska.pl
http://marucha.wordpress.com/2014/11/15/farmaceutyczny-kartel-atakuje-aktora-broniacego-dzieci-przed-szczepionkami-z-toksyczna-rtecia/
piątek, 14 listopada 2014
Igrzyska śmierci
Jest to ludobójstwo!
Ale za bardzo odbiegłem od tematu więc trzeba wrócić z tej wycieczki.
Więc dorośli podejmujący decyzje o in vitro traktują życie jak zabawkę. Ale dziecko to nie zabawka to nie lalka, która jak się znudzi to można rzucić w kąt i o niej zapomnieć. Różowe wyobrażenia o tym jak się jest rodzicem i jak wspaniale mieć dziecko szybko przemijają kiedy przychodzi obowiązek zaopiekowania się małym człowiekiem. Niejednokrotnie musi się wstawać w środku nocy, niejednokrotnie noc jest nie przespana. Trzeba zrezygnować ze swojego "ja" i trzeba być dla kogoś, dla innego człowieka. Czy osoby, które poświęciły istnienie innych nienarodzonych, aby ulżyć swojemu kaprysowi mienia dziecka, aby ulżyć swojemu egocentryzmowi, bo dobrze być ojcem czy matką w oczach sąsiada albo znajomych, są wstanie pójść na wyrzeczenia? Niejednokrotnie okazuje się że nie. I młody człowiek jak ta zabawka jest oddawany do domów dziecka. A w telewizji i gazecie uświadczy się tylko ckliwe i rozczulające historie o tym jak przyszli "rodzice' dziecka z in-vitro są mili, czuli i kochający tylko jakoś akurat Kościół Katolicki ich nienawidzi.
środa, 12 listopada 2014
Marsz Niepodległości 2014 – relacja i fotoreportaż
Tradycyjnie nie obyło się bez „okołomarszowych” wydarzeń, które choć z uzasadnionych względów budzą wiele kontrowersji, w opinii naszej redakcji zostały potraktowane nazbyt „z góry” przez organizatorów oraz część uczestników. Zacznijmy jednak od początku…
Uczestnicy marszu docierali do stolicy od wczesnych godzin rannych. I choć przed południem centrum miasta wydawało się być raczej opustoszałe, wystarczyło zajrzeć w pierwszą lepszą ciemną uliczkę, by dostrzec licznie zgromadzone oddziały policji, które – jak się okazało – miały za zadanie nie dopuścić do udziału w marszu wielu zorganizowanych grup przyjezdnych. Spora część osób wychodząca z dworca kolejowego, czy wysiadająca z autokarów w okolicy miejsca zgromadzenia była spisywana i przeszukiwana przez policjantów. Jeśli przy którymś z legitymowanych policjanci znaleźli np. racę świetlną czy kominiarkę (których posiadanie ani zakładanie na demonstracjach nie jest zabronione), był on dowożony na komendę „w celu wyjaśnienia”. Bez różnicy, czy dana osoba została przewieziona na komisariat o godzinie 8, 11 czy 14 – żadna z nich nie zdołała wziąć udziału w Marszu Niepodległości, bowiem policjanci przetrzymali każdego co najmniej do godziny 18, a więc kiedy marsz dobiegał już końca. Nie znamy dokładnych statystyk, jednak nie zdziwiłoby nas, gdyby co najmniej połowa zatrzymanych 11 listopada osób to właśnie ludzie wywiezieni na komisariaty w celu przetrzymania ich na czas marszu.
Marsz rozpoczął się na kilka minut po godzinie 15, a otworzyły go przemówienia organizatorów z Ruchu Narodowego i zaproszonych gości. Przemawiali między innymi nacjonaliści z Francji (Renouveau français), Hiszpanii (Democracia Nacional), Węgier (Jobbik) oraz Włoch (Forza Nuova). Wystąpienia zagranicznych prelegentów zawierały sporo trafnych spostrzeżeń, wśród których nie zabrakło krytyki globalizmu i liberalizmu – a więc wątku, którego w polskim środowisku nacjonalistycznym jest wciąż za mało. Nacjonalistów z Europy było znacznie więcej, jednak przedstawiciele tylko czterech wymienionych narodów zabrali głos w przemowach do uczestników pochodu. Po przemówieniach nad zgromadzonymi zapłonęła niezliczona ilość rac, którym towarzyszyły powiewające biało-czerwone flagi i donośne okrzyki. Następnie, przy akompaniamencie puszczanej z samochodów narodowej muzyki marsz wyruszył ulicami stolicy, tym razem trasą różniącą się od tej znanej z poprzednich lat.
W tym roku trasa marszu wiodła na prawą stronę Wisły. Po raz pierwszy Marsz Niepodległości przeszedł przez Most Poniatowskiego, a organizatorzy tłumacząc swoją decyzję o zmianie trasy przypominali o wypadającej w tym roku 150. rocznicy urodzin Romana Dmowskiego, który narodził się i większość swojego życia spędził właśnie w tej części Warszawy.
Przed wejściem marszowej kolumny na most miały miejsce pierwsze wspomniane na początku relacji „okołomarszowe” wydarzenia. Zgromadzeni w tej okolicy policjanci zostali „obdarowani” butelkami, pirotechniką i kamieniami. Całość nie trwała jednak zbyt długo i po chwili uczestnicy marszu przekraczali Wisłę podążając w stronę Stadionu Narodowego, w którego okolicy miał zakończyć się pochód.
Po drugiej stronie mostu doszło do kolejnych zdarzeń, które jednak zasługują na negację – zostały bowiem wzniecone przez osoby mało odpowiedzialne, a ich finał mógł się skończyć nawet tragicznie za sprawą faktu, iż gdyby na moście doszło do paniki wśród uczestników to najprawdopodobniej nie obyłoby się bez mocno poturbowanych czy nawet stratowanych osób. Media podawały informację o ataku grupy zamaskowanych ludzi na czoło pochodu i – niestety – były to informacje prawdziwe. Na publikowanych w sieci zdjęciach z tego zajścia widać najprawdopodobniej młode osoby (przynajmniej tak sugeruje ich niezbyt rosła postura), które z sobie tylko znanych przyczyn nacierają na powołaną przez organizatorów „Straż Marszu Niepodległości”. Części ich garderoby mogą wskazywać na konotacje ze środowiskiem kibicowskim, w związku z czym właśnie to środowisko jako pierwsze mocno skrytykowało całe zajście.
W okolicach mieszczącego się za mostem Ronda Waszyngtona trwały natomiast poważniejsze starcia radykalnej części uczestników z policją. Oprócz „znanych” do tej pory atrybutów, takich jak kamienie czy petardy, w stronę policjantów poleciało również kilka tzw. koktajli Mołotowa, co podkreśla w pewien sposób znaczną radykalizację nastrojów i determinację u coraz większej części społeczeństwa. Oddziały prewencji wspierane były przez antyterrorystów oraz Żandarmerię Wojskową. W ruch poszła również „polewaczka”, którą policjanci bez uzasadnionej przyczyny skierowali na niezwiązaną ze starciami kolumnę Marszu Niepodległości. Policjanci operowali „polewaczką” tak nieudolnie, że zostały z niej potraktowane również okoliczne budynki – w kilku prywatnych mieszkaniach puszczany przez policję strumień wody wybił szyby w oknach (sic!).
Kiedy uczestnicy marszu zmierzali pod rozstawioną koło Stadionu Narodowego scenę, z której trwały już kończące marsz przemówienia organizatorów, tłum „zwykłych” ludzi (mamy tu na myśli m.in. osoby starsze, kobiety oraz ludzi absolutnie niezainteresowanych jakimikolwiek zamieszkami) został zaatakowany przez oddział policyjnej prewencji oraz wojskowych żandarmów, którzy na oślep pryskali gazem, bili pałkami oraz rzucali granaty ogłuszające. Spowodowało to popłoch, ale i zorganizowaną reakcję bardzo licznej grupy osób – atak „chuliganów” i „ekstremistów” na błoniach Stadionu Narodowego skutecznie przepędził agresywnych troglodytów w mundurach z powrotem na ulicę, a nie był to koniec „podziękowań”, jakie przygotowali dla funkcjonariuszy radykałowie w odpowiedzi na ich brutalne i nieuzasadnione działanie. Starcia na błoniach trwały około godziny i można je uznać za dobrze skoordynowane – policjanci zostali mocno zniechęceni do podejmowania kolejnych prób ataków na uczestników marszu.
Opisywane w powyższym akapicie obrazy odbywały się w tle dobrze słyszalnych ze sceny przemówień liderów i przedstawicieli Ruchu Narodowego. Wśród nich głos zabrał jeden z koordynatorów „Straży Marszu Niepodległości”, Adam Małecki, który tym razem postanowił jednak wystąpić w roli osoby zaangażowanej w ruch kibicowski. W mocno nieprzemyślany sposób określił on osoby biorące udział w starciach na błoniach Stadionu „hołotą”, „ćwierćmózgami” czy „kretynami”. W swoim przemówieniu Adam Małecki zrównał osoby, które faktycznie nie szukają na Marszu Niepodległości niczego poza zadymą z ludźmi, którzy swoim radykalnym działaniem – nie będzie przesadą jeśli to napiszemy – uratowali znaczny procent uczestników pochodu przed pacyfikacją. Wystąpienie to było o tyle kuriozalne, że odbywało się w asyście unoszącego się nad słuchaczami policyjnego gazu, polewanych z policyjnej „polewaczki” strumieni wody, a także wybuchających wojskowych granatów ogłuszających – jeden z nich został wrzucony pod samą scenę…
Nikt nie zaprzeczy problematycznemu faktowi istnienia grup, których nie interesuje idea Marszu Niepodległości ani sam marsz sensu stricto, relacje mediów głównego nurtu ograniczające się do ukazywania zdjęć z zamieszek wyrobiły u co poniektórych przekonanie, że to wydarzenie jest świetną okazją np. aby coś rozwalić. Nie godzimy się jednak na zrównywanie tej grupy z ludźmi, którzy w ostatnich latach (a także na tegorocznym marszu) stawiali czynny opór policyjnej agresji, jaka towarzyszy organizowanym marszom od 2011 roku.
Nikt nie oczekuje, że organizatorzy wypowiedzą się pozytywnie o ataku na policję (nawet jeśli miał on charakter defensywny), jednak powielanie języka polityków oraz głównych mediów jest nieuczciwe względem wielu osób, bez których Marsz Niepodległości nie byłby wydarzeniem o tak masowej skali (mamy tu na myśli, rzecz jasna, środowisko kibicowskie). Z tego miejsca pragniemy więc zaznaczyć, że redakcja Autonom.pl w pełni solidaryzuje się z osobami, które ryzykując swoje zdrowie oraz swoją wolność stanęły naprzeciw policyjnym bandytom, ratując tym samym wielu postronnych i bezbronnych ludzi biorących udział w tegorocznym marszu.
Powyższa relacja ma charakter subiektywny, a więc może miejscami wybiegać poza obiektywizm, który staramy się zazwyczaj zachować przy relacjonowaniu głośnych wydarzeń o charakterze patriotycznym i nacjonalistycznym. Oczy naszych redaktorów z pewnością nie widziały wszystkiego – opisaliśmy zatem tylko to, czego byliśmy świadkami i czego jesteśmy pewni.
Link: Dziennik Gajowego Maruchy