Jak co roku, 11 listopada ulicami Warszawy przeszedł Marsz
Niepodległości. Do stolicy zjechały się dziesiątki tysięcy osób
pragnących zamanifestować tego dnia swój patriotyzm i obywatelskie
nieposłuszeństwo.
Tradycyjnie nie obyło się bez „okołomarszowych” wydarzeń, które
choć z uzasadnionych względów budzą wiele kontrowersji, w opinii naszej
redakcji zostały potraktowane nazbyt „z góry” przez organizatorów oraz
część uczestników. Zacznijmy jednak od początku…
Uczestnicy marszu docierali do stolicy
od wczesnych godzin rannych. I choć przed południem centrum miasta
wydawało się być raczej opustoszałe, wystarczyło zajrzeć w pierwszą
lepszą ciemną uliczkę, by dostrzec licznie zgromadzone oddziały policji,
które – jak się okazało – miały za zadanie nie dopuścić do udziału w marszu
wielu zorganizowanych grup przyjezdnych. Spora część osób wychodząca z
dworca kolejowego, czy wysiadająca z autokarów w okolicy miejsca
zgromadzenia była spisywana i przeszukiwana przez policjantów. Jeśli
przy którymś z legitymowanych policjanci znaleźli np. racę świetlną czy
kominiarkę (których posiadanie ani zakładanie na demonstracjach nie jest
zabronione), był on dowożony na komendę „w celu wyjaśnienia”. Bez
różnicy, czy dana osoba została przewieziona na komisariat o godzinie 8,
11 czy 14 – żadna z nich nie zdołała wziąć udziału w Marszu
Niepodległości, bowiem policjanci przetrzymali każdego co najmniej do
godziny 18, a więc kiedy marsz dobiegał już końca. Nie znamy dokładnych
statystyk, jednak nie zdziwiłoby nas, gdyby co najmniej połowa
zatrzymanych 11 listopada osób to właśnie ludzie wywiezieni na
komisariaty w celu przetrzymania ich na czas marszu.
Marsz rozpoczął się na kilka minut po godzinie 15, a otworzyły go
przemówienia organizatorów z Ruchu Narodowego i zaproszonych gości.
Przemawiali między innymi nacjonaliści z Francji (Renouveau français),
Hiszpanii (Democracia Nacional), Węgier (Jobbik) oraz Włoch (Forza
Nuova). Wystąpienia zagranicznych prelegentów zawierały sporo trafnych
spostrzeżeń, wśród których nie zabrakło krytyki globalizmu i liberalizmu
– a więc wątku, którego w polskim środowisku nacjonalistycznym jest
wciąż za mało. Nacjonalistów z Europy było znacznie więcej, jednak
przedstawiciele tylko czterech wymienionych narodów zabrali głos w
przemowach do uczestników pochodu. Po przemówieniach nad zgromadzonymi
zapłonęła niezliczona ilość rac, którym towarzyszyły powiewające
biało-czerwone flagi i donośne okrzyki. Następnie, przy akompaniamencie
puszczanej z samochodów narodowej muzyki marsz wyruszył ulicami stolicy,
tym razem trasą różniącą się od tej znanej z poprzednich lat.
W tym roku trasa marszu wiodła na prawą stronę Wisły. Po raz pierwszy
Marsz Niepodległości przeszedł przez Most Poniatowskiego, a
organizatorzy tłumacząc swoją decyzję o zmianie trasy przypominali o
wypadającej w tym roku 150. rocznicy urodzin Romana Dmowskiego, który
narodził się i większość swojego życia spędził właśnie w tej części
Warszawy.
Przed wejściem marszowej kolumny na most miały miejsce pierwsze
wspomniane na początku relacji „okołomarszowe” wydarzenia. Zgromadzeni w
tej okolicy policjanci zostali „obdarowani” butelkami, pirotechniką i
kamieniami. Całość nie trwała jednak zbyt długo i po chwili uczestnicy
marszu przekraczali Wisłę podążając w stronę Stadionu Narodowego, w
którego okolicy miał zakończyć się pochód.
Po drugiej stronie mostu doszło do kolejnych zdarzeń, które jednak
zasługują na negację – zostały bowiem wzniecone przez osoby mało
odpowiedzialne, a ich finał mógł się skończyć nawet tragicznie za sprawą
faktu, iż gdyby na moście doszło do paniki wśród uczestników to
najprawdopodobniej nie obyłoby się bez mocno poturbowanych czy nawet
stratowanych osób. Media podawały informację o ataku grupy zamaskowanych
ludzi na czoło pochodu i – niestety – były to informacje prawdziwe. Na
publikowanych w sieci zdjęciach z tego zajścia widać najprawdopodobniej
młode osoby (przynajmniej tak sugeruje ich niezbyt rosła postura), które
z sobie tylko znanych przyczyn nacierają na powołaną przez
organizatorów „Straż Marszu Niepodległości”. Części ich garderoby mogą
wskazywać na konotacje ze środowiskiem kibicowskim, w związku z czym
właśnie to środowisko jako pierwsze mocno skrytykowało całe zajście.
W okolicach mieszczącego się za mostem Ronda Waszyngtona trwały
natomiast poważniejsze starcia radykalnej części uczestników z policją.
Oprócz „znanych” do tej pory atrybutów, takich jak kamienie czy petardy,
w stronę policjantów poleciało również kilka tzw. koktajli Mołotowa, co
podkreśla w pewien sposób znaczną radykalizację nastrojów i
determinację u coraz większej części społeczeństwa. Oddziały prewencji
wspierane były przez antyterrorystów oraz Żandarmerię Wojskową. W ruch
poszła również „polewaczka”, którą policjanci bez uzasadnionej przyczyny
skierowali na niezwiązaną ze starciami kolumnę Marszu Niepodległości.
Policjanci operowali „polewaczką” tak nieudolnie, że zostały z niej
potraktowane również okoliczne budynki – w kilku prywatnych mieszkaniach
puszczany przez policję strumień wody wybił szyby w oknach (sic!).
Kiedy uczestnicy marszu zmierzali pod rozstawioną koło Stadionu
Narodowego scenę, z której trwały już kończące marsz przemówienia
organizatorów, tłum „zwykłych” ludzi (mamy tu na myśli m.in. osoby
starsze, kobiety oraz ludzi absolutnie niezainteresowanych jakimikolwiek
zamieszkami) został zaatakowany przez oddział policyjnej prewencji oraz
wojskowych żandarmów, którzy na oślep pryskali gazem, bili pałkami oraz
rzucali granaty ogłuszające. Spowodowało to popłoch, ale i
zorganizowaną reakcję bardzo licznej grupy osób – atak „chuliganów” i
„ekstremistów” na błoniach Stadionu Narodowego skutecznie przepędził
agresywnych troglodytów w mundurach z powrotem na ulicę, a nie był to
koniec „podziękowań”, jakie przygotowali dla funkcjonariuszy radykałowie
w odpowiedzi na ich brutalne i nieuzasadnione działanie. Starcia na
błoniach trwały około godziny i można je uznać za dobrze skoordynowane –
policjanci zostali mocno zniechęceni do podejmowania kolejnych prób
ataków na uczestników marszu.
Opisywane w powyższym akapicie obrazy odbywały się w tle dobrze
słyszalnych ze sceny przemówień liderów i przedstawicieli Ruchu
Narodowego. Wśród nich głos zabrał jeden z koordynatorów „Straży Marszu
Niepodległości”, Adam Małecki, który tym razem postanowił jednak
wystąpić w roli osoby zaangażowanej w ruch kibicowski. W mocno
nieprzemyślany sposób określił on osoby biorące udział w starciach na
błoniach Stadionu „hołotą”, „ćwierćmózgami” czy „kretynami”. W swoim
przemówieniu Adam Małecki zrównał osoby, które faktycznie nie szukają na
Marszu Niepodległości niczego poza zadymą z ludźmi, którzy swoim
radykalnym działaniem – nie będzie przesadą jeśli to napiszemy –
uratowali znaczny procent uczestników pochodu przed pacyfikacją.
Wystąpienie to było o tyle kuriozalne, że odbywało się w asyście
unoszącego się nad słuchaczami policyjnego gazu, polewanych z policyjnej
„polewaczki” strumieni wody, a także wybuchających wojskowych granatów
ogłuszających – jeden z nich został wrzucony pod samą scenę…
Nikt nie zaprzeczy problematycznemu faktowi istnienia grup, których
nie interesuje idea Marszu Niepodległości ani sam marsz sensu stricto,
relacje mediów głównego nurtu ograniczające się do ukazywania zdjęć z
zamieszek wyrobiły u co poniektórych przekonanie, że to wydarzenie jest
świetną okazją np. aby coś rozwalić. Nie godzimy się jednak na
zrównywanie tej grupy z ludźmi, którzy w ostatnich latach (a także na
tegorocznym marszu) stawiali czynny opór policyjnej agresji, jaka
towarzyszy organizowanym marszom od 2011 roku.
Nikt nie oczekuje, że organizatorzy wypowiedzą się pozytywnie o ataku
na policję (nawet jeśli miał on charakter defensywny), jednak
powielanie języka polityków oraz głównych mediów jest nieuczciwe
względem wielu osób, bez których Marsz Niepodległości nie byłby
wydarzeniem o tak masowej skali (mamy tu na myśli, rzecz jasna,
środowisko kibicowskie). Z tego miejsca pragniemy więc zaznaczyć, że redakcja
Autonom.pl w pełni solidaryzuje się z osobami, które ryzykując swoje
zdrowie oraz swoją wolność stanęły naprzeciw policyjnym bandytom, ratując tym samym wielu postronnych i bezbronnych ludzi biorących udział w tegorocznym marszu.
Powyższa relacja ma charakter subiektywny, a więc może miejscami
wybiegać poza obiektywizm, który staramy się zazwyczaj zachować przy
relacjonowaniu głośnych wydarzeń o charakterze patriotycznym i
nacjonalistycznym. Oczy naszych redaktorów z pewnością nie widziały
wszystkiego – opisaliśmy zatem tylko to, czego byliśmy świadkami i czego
jesteśmy pewni.
Link: Dziennik Gajowego Maruchy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz